Superprodukcję dla Netfliksa przygotowali także David Benioff i D.B. Weiss, czyli twórcy „Gry o Tron", jednego z najgłośniejszych seriali XXI wieku.Podczas gdy prequel opowieści z kart sagi George ' a R.R. Martina, czyli „Ród smoka", oglądamy na HBO Max, konkurencyjna platforma zainteresowała się projektem o powiązanych ze sobą wydarzeniach, które mogą doprowadzić do Tak, pod tym względem „Gra o tron" wypada o niebo lepiej, choć rozsądniej będzie powiedzieć, że różnorodniej. Przez to świat wydaje się znacznie bardziej żywy i sugerujący, że o to przed nami rozpościera się rozłożysta, wielka opowieść. Od strony muzycznej, Ród Smoka to po prostu Gra o Tron. Absolutny majstersztyk. Na szczęście nie musicie się obawiać tego, że „oklepane" schematy tutaj dominują, bynajmniej. Przygotowane przez niego intro Gry o tron rozbrzmiewało także przy każdym odcinku Rodu smoka. To bardzo miły gest skierowany w stronę fanów, którzy z ekscytacją odpalali kolejne losy Jona i Daenerys. Pierwsze opinie o Rodzie smoka sugerują, że fani otrzymają godnego następcę Gry o tron i uda się pozbyć niesmaku pozostawionego przez ostatni sezon kultowego serialu fantasy. Ród Smoka a Gra o Tron. Znajomość „Gry o Tron" nie jest wymagana, aby zrozumieć fabułę „Rodu Smoka". Obie produkcje dzieli około 200 lat, więc pomimo występowania tych samych miejsc i nazwisk, mamy do czynienia z całkowicie nową historią i postaciami. "Ród Smoka" to "Gra o tron", bo to prequel "Gry o tron". George R.R. Martin dał pomysł, za kamerę wrócił Miguel Sapochnik , jesteśmy w Westeros. Są Targaryenowie, smoki i przepychanki o to, kto zasiądzie na niewygodnym tronie. Przypomnijmy, że „Ród Smoka" to prequel wydarzeń rozgrywających się w „Grze o Tron". Pokazuje Królewską Przystań setki lat wcześniej, gdy ród Targaryenów był u szczytu swej chwały. Przypomnijmy, że pierwszy spin-off „Gry o tron" to „Ród smoka". Jest to opowieść rozgrywająca się 200 lat przed czasami, w których osadzona jest „Gra o tron". Gra o Tron: Ród smoka to jedyny w swoim rodzaju fenomen. Nie przypominam sobie drugiego takiego serialu, w którym poziom rósłby z odcinka na odcinek przez kolejne osiem tygodni. Dopiero nieco słabszy dziewiąty epizod pokazał, że nawet tak znakomity serial może złapać chwilową zadyszkę. Znur.